Proszę się przyznać – kiedy przeczytali Państwo początek tytułu, to od razu pomyśleli Państwo, że będzie to kolejny artykuł o ludzkiej seksualności. Otóż nie, a w każdym razie nie tylko. Zależy mi na szerszym spojrzeniu na ludzką psychikę i opisaniu pewnych postaw życiowych występujących u nas wszystkich i dotyczących bardzo różnorodnych aspektów życia.
„Homo” – określenie pochodzące z języka łacińskiego i oznaczające zarówno człowieka, jak też znaczny stopień podobieństwa, czy wręcz jednakowości. W życiu psychicznym niezwykle ważny element związany z poszukiwaniem i odnajdywaniem swojej tożsamości. Rodzące się dzieci, może nie są, jak uznawali oświeceniowi filozofowie „tabula rasa”, białą niezapisaną kartą, którą można dowolnie zapełniać, istnieje przecież mnóstwo zakodowanych i przekazywanych zarówno na poziomie genetycznym jak i epigenetycznym cech, ale… bez wejścia wielu tych cech, pewnych potencjalności w interakcję z otoczeniem, pozostaną one tylko potencjalnością. Tak jest np. z mową, dziecko bez słuchania mowy, samo z siebie nie jest w stanie rozwinąć tej umiejętności; z inteligencją, która bez odpowiedniej stymulacji, mimo obecności biologicznych możliwości nie osiągnie właściwego dla danej osoby poziomu. Tak jest także z ludzką tożsamością, odpowiedzią na aktualizujące się przez całe życie pytanie „kim jestem”. Piszę „aktualizujące się”, bo, zgodnie z tezami zawartymi w książce „Dopełniony cykl życia” Erika H. Eriksona nie wystarczy sobie udzielić na nie odpowiedzi raz, powiedzmy w 18 roku życia. Ta odpowiedź często nie będzie już adekwatna, nie będzie pasować do sytuacji, gdy niegdysiejszy 18-latek będzie miał 30, 50 czy 80 lat. I tutaj, w odnajdywaniu własnej tożsamości niezastąpiona jest postawa „homo”, czyli odnajdywanie podobieństw między mną, a innymi osobami, nie tylko z mojego bezpośredniego otoczenia, ale także z dzieł kultury – filmów, książek, rzeczywistości wirtualnej. To, że mali chłopcy podziwiają często swoich ojców i chcą być tacy, jak oni, to, że podobne zjawisko może dotyczyć także relacji córka – matka, to, że dzieci w przedziale 5 – 12 lat, czyli w okresie latencji, z reguły bawią się i zawierają przyjaźnie w grupach jednopłciowych, to, że młodzi ludzie w okresie adolescencji poszukują autorytetów – osób, które w jakiś sposób czymś im imponują, i chcą się do nich upodobnić – to wszystko jest naszą częścią „homo”, czyli szukaniem i odnajdywaniem podobieństw między sobą a światem. To oczywiście nie oznacza (nie powinno oznaczać) bezmyślnego, całościowego kopiowania. Nawet dzieci są krytyczne i wiedzą, że nie wszystkie zachowania skądinąd podziwianych ojca czy matki należy/warto kopiować. W miarę upływu czasu i postępu procesu dorastania stopień krytycyzmu zasadniczo wzrasta i nastolatkowie, jakkolwiek kochają swoich rodziców, to z reguły na progu dorosłości osiągają zdrową ambiwalencję i rozróżniają, co w rodzicach i innych autorytetach jest do skopiowania, a co wymaga dalszych poszukiwań. I u wchodzi postawa „hetero”, czyli dostrzeganie, docenianie tego, co różne, odmienne.
To już, w jakimś sensie, przynajmniej zdaniem Freuda, wyższa szkoła jazdy. Nie jest to proste, bo to co odmienne, jakkolwiek niekiedy ciekawe czy wręcz fascynujące, bywa też trudne, budzi niezrozumienie, niepokój, czy złość. Świetnym przykładami wyzwań w tym obszarze są relacje między kobietami i mężczyznami, między ludźmi o różnych korzeniach kulturowych, religijnych, między przedstawicielami różnych narodowości, a nawet różnych zawodów. Z jednej strony myślę, że mało kto, może z wyjątkiem Johna Lennona (Imagine), chciałby rozpuszczenia, zamiany ludzkości w homogenną masę, pozbawioną płciowości, narodowości, religijności i innych stanowiących naszą tożsamość wyróżników. Z drugiej te różnice, jakkolwiek niekiedy ciekawe i inspirujące stanowią także np. podłoże konfliktów. Spory między narodami, między religiami, między płciami mają długą, niekiedy krwawą historię. Jak sobie poradzić z różnicami, żeby się nie musieć wzajemnie pozabijać? To pytanie, na które naprawdę nie ma prostej odpowiedzi (jeśli nie chcemy homogennej masy). Odpowiedź bowiem za każdym razem może być inna – zależy kto, z kim, w jakiej sprawie, w jaki sposób, z jaką intencją, itd., wchodzi w konflikt. Innych rozwiązań będzie wymagał spór w małżeństwie z 30 letnim stażem, gdzie z racji na różnice między płciami doszło do nieporozumienia i mylnego odczytania intencji (ktoś się poczuł zlekceważony/zaatakowany, co w żaden sposób nie było intencją drugiej strony), a innych napaść Rosji na Ukrainę. To w takim razie dlaczego warto tak dbać, zabiegać o postawę hetero? Bo to, co najciekawsze, najbardziej rozwojowe, płodne dzieje się na styku kultur, nauk (patrz Kod kreatywności), narodów, płci.
Tak czy inaczej, obie postawy zarówno „homo”, jak i „hetero”, immanentnie przynależą do ludzkiej tożsamości, przynajmniej takiej jaką znamy i jaka była kultywowana od zarania cywilizacji. Być może nadchodzące lata, rozwój technologii, w tym AI i transhumanizmu sprawi, że stracimy którąś z tych części. Mam nadzieję, że tego nie doczekamy, w każdym razie, ja osobiście nie chciałbym doczekać.