Realizację pomysłu zawdzięczam mojemu wieloletniemu znajomemu Karolowi Lewackiemu. Karol został profesorem na wydziale kulturoznawstwa międzynarodowego naszego zacnego uniwersytetu dzięki swoim pracom dotyczącym nieheteronormatywnych form języka polskiego. Propagując użycie drugiej osoby liczby mnogiej doprowadził do poprawności językowej i obyczajowej na swoim wydziale i na innych wydziałach humanistycznych, gdzie wszyscy zaczęli zwracać się do siebie per „wy”.

— Słuchajcie, pracowniku naukowy szczebla magisterskiego, jutro przyniesiecie na mój wykład rzutnik do foliogramów.

— Oczywiście, pracowniku naukowy szczebla profesorskiego, ale dysponujemy również innymi typami rzutników…

Język codzienny wydziałów humanistycznych zaczął wybitnie przypominać język plenów partyjnych z czasów Władysława Gomułki, ale młodzież studencka i młodzi pracownicy/pracownice naukowi/naukowe nie mieli takich skojarzeń.

Nie o tym zamierzałem pisać, wrócę więc do mojego własnego pomysłu. Otóż widząc bezprzykładne udręczenie moich wnuczek nauką matematyki szkolnej zwróciłem się do Karola z propozycją zwalczania heteronormatywności arytmetycznej i jej patriarchalizmu mentalnego godzącego w wolność i braterstwo jednostek ludzkich. Skoro 2+2 w zeszycie jednego ucznia =4 i to gwarantuje mu wysoką ocenę, to dlaczego w zeszycie innego również człowieka 2+2=5 miałoby stanowić o ocenie gorszej i to w imię uprzedzającego, klasyfikującego rasistowsko heteronormatywu arytmetycznego. Jak w takich warunkach społeczność klasowa miałaby prowadzić do braterstwa uczniów i nauczycieli? Obaj z Karolem Lewackim rozpoczęliśmy ofensywę w tej sprawie. Najpierw pojawiły się artykuły Karola o raniącej pozycji rachunku arytmetycznego w świecie nauki i w praktyce dnia codziennego, potem doszły liczne wystąpienia i demonstracje uczniowskie, sam przygotowałem wiele tablic z napisem „Hańba!”, potem dołączyli się do nas celebryci i wiodące postaci świata kultury, a potem niektóre szkoły zaczęły reklamować się jako szkoły uczące matematyki homonormatywnej – każdy wynik jest jednakowo dobry! – i dopiero pełne rozpowszechnienie zasady homonormatywnej jednoznaczności każdego wyniku uwolniło na zawsze uczniów, w tym moje wnuczki, od tortur szkolnych. Lewacki poradził sobie również na uniwersytecie z cichymi protestami katedr matematycznych.

— Wy tam nie podskakujcie, bo świat i bez was pójdzie z postępem do przodu!

Jeszcze tylko pod strzechami katolickich szkółek parafialnych uprawiano wsteczne 2+2=4.

I wtedy właśnie postanowiłem zwalczyć ostatni bastion patriarchalnego terroru – grawitacyjnie normatywny kierunek ziemskiego przyciągania. Dlaczego tak ma być? Dlaczego wolny człowiek musi stąpać nogami po ziemi, a nie po suficie??! Dość tego przymusu!

Udało mi się wkrótce podwiesić pod sufitem hamak, w którym spędzałem znaczną część dnia i całe noce ku zgorszeniu mojego heteronormatywnego partnera małżeńskiego. Ten w końcu zamiast podawać mi jedzenie, zaczął rzucać we mnie kanapkami, rzucił też i jabłkiem. To była piękna i wzniosła chwila, czekałem na nią przez całe życie.