We współczesnym świecie kładzie się duży nacisk na równość płci. Uznaje się, że kobiety i mężczyźni powinni mieć taki sam dostęp do różnych zawodów. Wprowadza się parytety na listach wyborczych, podobne zmiany są planowane w radach nadzorczych przedsiębiorstw. Postulujący takie zmiany uważają, że kobieca perspektywa, odmienna od męskiej, może być cennym wkładem poprawiającym na przykład jakość debaty publicznej, czy też sposób zarządzania firmami. Niezależnie od tego czy uznamy słuszność tych argumentów, zdumiewający jest fakt, że często te same środowiska, które żądają wprowadzenia parytetów w różnych obszarach życia społecznego nie przykładają wagi do tego, żeby również wzrastające dziecko miało możliwość jednoczesnego kontaktu  zarówno z męską jak i żeńską perspektywą na życie. Zwolennicy wychowywania dzieci przez pary monopłciowe używają hasła „wszyscy różni, wszyscy równi”. Jest to hasło bardzo dyskusyjne. Co ono w zasadzie ma oznaczać? Jeśli to, że wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy mają pewną naturalną, wrodzoną wartość, godność, to co do tego nie mam wątpliwości. Ale często rozumiane ono jest w inny sposób, a mianowicie, że wszyscy jesteśmy tacy sami, wszystkim nam należy się to samo, trochę zgodnie ze starą komunistyczną maksymą „wszyscy mamy takie same brzuchy”. To, w moim przekonaniu nie tylko błędna, ale i szkodliwa interpretacja.

Tak jak człowiek, który nie skończył kursu pilotażu i nie jest pilotem, nie ma i nie powinien mieć takich samych praw, jak ten, który nim jest, podobnie para, która składa się z osób tej samej płci, nie powinna mieć takich praw, jak para „różnopłciowa”. Dlaczego, ktoś może spytać, przecież wszyscy jesteśmy równi? Argumentów jest kilka, ja jednak chcę odwołać się tylko do jednego.

Są to, wspomniane na początku „parytety”, różne perspektywy patrzenia na świat stosowane przez mężczyznę i kobietę. Dziecko wzrastając w rodzinie składającej się z kobiety i mężczyzny, od najwcześniejszych lat uczy się różnic między płciami. Słyszy, że tato ma inny głos, mama inny, widzi, że w różnych sytuacjach reagują oni inaczej. Zgodnie ze swoją płcią może uczyć się identyfikacji z rodzicem tej samej płci i przejściowo idealizować w fazie edypalnej rodzica płci przeciwnej. Widzi także interakcję między osobami różnej płci, widzi często (nie wszystkie pary różnopłciowe są patologiczne), jak powinien się odnosić mężczyzna do kobiety i kobieta do mężczyzny. Uczy się różnorodności. Te wszystkie możliwości nie są obecne w parach monopłciowych. Wiara prezentowana przez zwolenników wychowywania dzieci przez pary monopłciowe, że środowisko nie ma znaczenia dla rozwoju tożsamości (w tym także orientacji seksualnej), nie tylko nie jest oparta na żadnych poważnych dowodach naukowych, ale stoi w sprzeczności z całym dotychczasowym dorobkiem psychologii rozwojowej i psychiatrii, które wskazują, że to interakcja genów, czyli potencjału biologicznego, z bodźcami środowiskowymi i podejmowanymi przez nas decyzjami określa to, kim jesteśmy, a w zasadzie, kim się stajemy.

Jeśli ktoś uznaje, że różnorodność perspektyw jest istotna w firmach i parlamentach, dlaczego zaprzecza temu, że jest potrzebna tam, gdzie kształtuje się nowy świat?

Tylko jeden argument? Tak, ale zasadniczej wagi, od tego, w jakich rodzinach będą się wychowywać dzieci, zależy ich przyszłość, przyszłość społeczeństwa, nas wszystkich.