Myślę, że można śmiało powiedzieć, że cała Polska żyje filmem braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Film ten odsłania bolesną prawdę – czym jest trauma seksualna, jakie przynosi skutki. Pokazuje także reakcje sprawców i osób ich chroniących – milczenie, bagatelizowanie problemu, unikanie odpowiedzialności. Jako społeczeństwo stajemy przed wielkim wyzwaniem. Co zrobić z tą wiedzą? Zapomnieć? Udać, że nie widzieliśmy, nie słyszeliśmy? Odwrócić kota ogonem? Rzucić się sobie do gardeł? Żadne z tych rozwiązań nie wydaje mi się właściwe. W moim głębokim przekonaniu nie możemy zmarnować trudu jaki zadali sobie twórcy filmu a przede wszystkim jego bohaterowie – osoby dotknięte nadużyciem. Powinniśmy potraktować ten film jako szansę. Szansę na otwarcie powszechnej dyskusji na temat traumy seksualnej, czy może nawet szerzej – seksualności jako takiej. Ta dyskusja powinna dotyczyć w jakimś stopniu sprawców – księży katolickich i instytucji – Kościoła w Polsce ukazanego w filmie, ale nie powinna się do nich ograniczyć. Jako terapeuta słyszałem niejednokrotnie z ust pacjentów ich relacje dotyczących traum seksualnych doznanych przez nich w dzieciństwie. Znam także takie historie z ust osób poznanych poza terapią. Tych historii jest dużo. Zbyt dużo. Kto najczęściej w tych historiach wykorzystuje seksualnie? Bliscy. Przynajmniej formalnie bliscy. Dziadek, wujek, ojciec, matka… Dlaczego wykorzystują? 

Bo był pijany. Bo chciał współżyć z  żoną. I zrobił to, mimo tego, że ona nie chciała. I to w łóżku w którym obok było dziecko. I to nie jeden raz. 

Bo była dostępna, podobnie jak inne córki. A żona nie. Ale nie broniła. 

Bo wchodził do łóżka, a mąż od dawna już nie. I co z tego, że miał 14 lat. Przecież sam chciał.

I tak dalej. I tak dalej. 

Skutki? Lęk przed bliskością. Wstyd, wstręt do własnego ciała, poczucie winy. Trudność panowania nad własnymi impulsami seksualnymi. Często samotność. Komu można o tym powiedzieć? Komu można zaufać? Przecież przekaz nie tylko od sprawców ale także od świadków brzmi dokładnie tak jak tytuł filmu – „tylko nikomu nie mów”. Więc nie mówię, dziesięć, dwadzieścia lat. Aż np. wybuchnie psychoza i o wszystkim powiem. Ale jak minie to przestanę mówić. Proszę Państwa – to przede wszystkim trzeba zmienić. Trzeba zacząć mówić. Tak jak bohaterowie filmu. Na początek zaufanym osobom. Komuś kto zrozumie, komuś, kto udźwignie też ciężar. „Panie doktorze ja nigdy o tym nikomu nie mówiłem ale Panu powiem”. Zdarza się wielu terapeutom i terapeutkom usłyszeć podobne słowa. Ale nie tylko terapeuci powinni być ich adresatami. Warto mieć odwagę powiedzieć je osobom poza kontekstem terapii. Często także po to aby usłyszeć podobną historię i także dzięki temu być z tym doświadczeniem mniej osamotnionym. Zrozumieć sprawcę – to trudne. Bo uruchamia się wściekłość, chęć wykluczenia go ze wspólnoty. Internet pełen jest chęci ukarania sprawców po karę śmierci włącznie. I trudno się dziwić takim reakcjom na krzywdę bezbronnego dziecka. Ale jako terapeuta znam też inną perspektywę. Historia z Niemiec. Córka wielokrotnie nadużywana seksualnie przez ojca. Teraz, już dorosła, jest w procesie długiej terapii. W końcu odważa się na konfrontację ze sprawcą, mówi ojcu – „jak mogłeś mi to zrobić?”. A on w łzach i rozpaczy, przepraszając,  opowiada  o własnej historii bycia nadużytym. Jak pisał znany amerykański terapeuta Richard Rore? „trauma nie przepracowana będzie przekazana”. I to powinien być podstawowy cel naszych narodowych dyskusji wokół filmu „Tylko nie mów nikomu”. Pomoc. Pomoc ofiarom, aby z traumą nie były same, aby dostały wsparcie emocjonalne – od bliskich, od innych osób dotkniętych traumą, od profesjonalistów. Po to aby ją przepracowały , żeby się już nie obwiniały, żeby odzyskały poczucie własnej godności, aby odbudowały poczucie własnej wartości . Pokochały siebie, swoje ciało, żeby umiały także pokochać innych. I przez to zmniejszyć ryzyko, że same staną się sprawcami.

Co do sprawców, będących także często ofiarami, sprawa jest trudniejsza. Poniesienie odpowiedzialności, zmierzenie się z prawdą, prośba o wybaczenie – to na pewno. Czy pomoc? Ktoś może spytać ale jaka pomoc, przecież pedofilia jest nieuleczalna? W zamieszaniu nomenklaturowym wokół zjawiska traumy seksualnej wobec dzieci trzeba pamiętać, że w terminologii seksuologicznej istnieje rozróżnienie między aktem pedofilnym a pedofilią jako rodzajem parafilii. Zgodnie z danymi (…) nieznaczna tylko część aktów pedofilnych jest popełnianych przez „klasycznych” pedofilów. Sprawcami większości z nich są osoby, które w innych okolicznościach  preferowałby  dorosłe obiekty seksualne, ale z racji na swoje rozhamowanie, dostępność  i inne czynniki podejmują działania o charakterze seksualnym wobec dzieci. 

I tutaj możemy płynnie przejść do tematu seksualności jako takiej. Do wielu aktów pedofilnych by nie doszło, gdyby dorośli ludzie umieli w dojrzały, konstruktywny sposób rozwijać swoją seksualność. Gdyby nie byli osobami nadużywającymi substancji psychoaktywnych, głównie alkoholu, który nie tylko rozhamowuje, ale  także niszczy relacje. W wyniku tego nagle córka jawi się jako obiekt seksualny na  którym łatwiej wymóc decyzję o współżyciu niż na własnej żonie. Gdyby mieli wiarę w siebie, wierzyli w swoją atrakcyjność, także seksualną tak, aby stworzyć relację opartą na integracji bliskości emocjonalnej – miłości i seksualności z dorosłą osobą. Gdyby w związku umieli się lepiej komunikować, także w obszarze dotyczącym seksualności – mówić o swoich potrzebach, obawach, doświadczeniach.  O tym co lubią, a czego nie. Aby związek, szczególnie małżeństwo nie był trumną miłości, ale jej szkołą. Energia seksualna jest jedną z podstawowych sił, zasobem energii w naszym życiu. Z jednej strony możemy podchodzić do niej jako do fenomenu o charakterze biologicznym czy psychologicznym. Można także spojrzeć na nią z perspektywy duchowej, jako jeden z podstawowych darów, talentów, które mamy do dyspozycji. Możemy ten talent zakopać, udawać, że go nie ma. Możemy go rozwijać, uczyć się używać w konstruktywny sposób, wbudowywać w relacje. Pamiętajmy jednak, że jeśli wybierzemy pierwszą drogę, uciekniemy od tego daru, nie nauczymy się nim kierować, może być tak, że to on zacznie kierować nami, jak ślepa, niszcząca siła. Od wyborów każdego z nas:  mówić/nie mówić, zaufać/ nie zaufać, rozwijać się albo nie, zależy to jakie owoce przyniesie kryzys  wywołany przez film „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich (i z tego co pisał na ten temat Dziennik Gazeta Prawna, także ich żon). Życzę nam wszystkim dobrych, w znaczeniu, przynoszących dobre owoce, wyborów.  To jest film dla nas wszystkich i o nas wszystkich.