Byłem na poczcie. Jak wiadomo, można tam znaleźć różne różności. W tym wypadku różnością okazała się być książka o zawartym w nagłówku tytule. Czemu ją kupiłem? Trudno orzec. Na poczcie bywam rzadko i raczej nie jest w moim zwyczaju kupowanie tam książek. Intuicja? Głos wewnętrzny? W każdym razie kupiłem ją i zacząłem przeglądać. Bez wątpienia została napisana z pasją i wewnętrznym przekonaniem. Autor, ukryty pod fałszywym nazwiskiem jako Piotr Kalinowski, to w rzeczywistości rosyjski lekarz, świadek i uczestnik II Wojny Światowej, któremu dzięki tej zmianie tożsamości pod koniec wojny udało się wydostać ze Związku Radzieckiego i uciec do Australii. Postać sama w sobie ciekawa, ale to nie on, nie jego życiorys jest głównym tematem książki. Jest nim bowiem rzecz powszechna, która dotknie prędzej czy później każdej i każdego z nas – zawarta w tytule śmierć. Piotr Kalinowski ma prawo o niej pisać nie tylko jako naoczny uczestnik najkrwawszego konfliktu w dziejach, nie tylko jako lekarz towarzyszący wielu pacjentom w ich procesie umierania, ale przede wszystkim jako człowiek, który myśli o swoim własnym odejściu. Odejściu, a raczej przejściu, przejściu do innego świata. To jest podstawowe przesłanie tej książki. Śmierć nie jest końcem naszego życia. Jest momentem niezwykle istotnym, można by powiedzieć, decydującym o tym, co dalej. Na podstawie licznych opisów osób, które w trakcie śmierci klinicznej były po drugiej stronie, na podstawie naukowych analiz tych fenomenów, odnosząc jedne i drugie do tradycji duchowej, w dużej mierze prawosławnej, ale także np. Tybetańskiej Księgi Umarłych, stworzył syntezę, która powinna pomóc każdemu w przygotowaniu się do momentu śmierci. Jeśliby przyjąć definicję zdrowia wg WHO jako pełnego dobrostanu fizycznego, umysłowego, społecznego i duchowego, to ta książka jest przykładem udanej integracji tych obszarów, który nie tylko oswaja zjawisko śmierci, ale pozwala lepiej, dojrzalej żyć.