Ryzykowne jest rozpoczynanie recenzji od stawiania znaku zapytania nad tytułem książki, ale ta jest znakomita i z pewnością się obroni. Otóż w tytule zamiast psychologii chętnie umieszczałbym psychoterapię, a podtytuł „Kult samouwielbienia” widziałbym raczej jako tytuł główny. Książka traktuje w istocie o kulcie samouwielbienia człowieka, czyli selfizmie, rozpropagowanym przez niektóre nurty psychoterapii humanistycznej.

Autor odnosi się do takich przedstawicieli tego nurtu w psychoterapii, jak C. G. Jung, Erich Fromm, Carl Rogers, Abraham Maslow, Rollo May, przypisując im odchodzenie od wiedzy naukowej w stronę ideologii, która zdaniem autora niesłusznie stawia człowieka i jego samorozwój w roli absolutnego, idealnego centrum i jedynego źródła wartości. Ostatnie dekady w kulturze amerykańskiej – bo o niej pisze – kulturze selfistycznej przyniosły rozczarowanie i wiele zjawisk negatywnych. O jakie przykładowo chodzi, zilustruję wybranymi cytatami z książki:

str. 47
Powinno chyba być oczywiste, że wysoki stopień asertywnej autonomii jest niemożliwy do utrzymania w poważnych długotrwałych związkach międzyludzkich , a zwłaszcza w takich, gdzie wchodzą w grę obowiązki wynikające z prawdziwej miłości i rodzicielstwa.

Oczywiście przykładów skonfliktowania asertywnej (bezwzględnej) autonomii z różnymi aspektami życia prywatnego i społecznego jest w książce dużo. Obok tego typu konfliktów pojawiają się także pułapki innego rodzaju:

str. 113
Stworzenie przez selfizm ideologii wrogiej dyscyplinie, posłuszeństwu i odraczaniu gratyfikacji okazało się pożyteczne ze względu na wzrastające zapotrzebowanie gospodarek zachodnich na konsumentów. Podkreślanie znaczenia stałego poszukiwania nowych doświadczeń, przy jednoczesnym odrzucaniu hamowania i tłumienia dążeń, było prawdziwym dobrodziejstwem dla przemysłu stojącego za reklamami. (…) Zrób to teraz! Zdobądź nowe doświadczenie! Jesteś tego wart!

I wreszcie kolejny krąg zarzutów wobec ideologii selfistycznej dotyczy jej butnych zapowiedzi i niskiej skuteczności w przypadku poważniejszych zaburzeń psychicznych:

str. 52
Podsumowując z perspektywy psychologów głębi, jak i innych osób pracujących z poważnie zaburzonymi osobami, selfizm okazuje się płytką teorią, przyczyniającą się do okazjonalnych krótkotrwałych pozytywnych skutków u ludzi, którzy albo są już zdrowi, albo mają jakieś niewielkie trudności neurotycznej natury.

Trzeba oddać tutaj sprawiedliwość autorowi, że przytacza sporo publikacji naukowych wraz z przypisami bibliograficznmi, potwierdzających niską skuteczność i inne wady psychoterapii zanurzonych w nurcie selfistycznym.

Myślę, że polski czytelnik tej książki, nawet nie mając wątpliwości, że weszliśmy obecnie w krąg kultury selfistycznej, nie musi jej tak jednoznacznie wiązać z rozwojem psychoterapii, czy też psychologii. Vitz pisze o ogromnym rozpowszechnieniu grup spotkaniowych w drugiej połowie XX wieku w USA, które miały istotne znaczenie dla propagowania selfizmu, a które w Polsce w ogóle nie zaistniały w szerszym wymiarze społecznym. Nieco inną drogą dotarliśmy jednak do tego samego punktu.

Pozostanę w zgodzie z intencja autora książki, jeśli powiem, że psychoterapia (psychologia) dojrzała do pogłębienia refleksji nad swoją bazą filozoficzną, antropologiczną i aksjologiczną. Pod tym względem jest to książka wartościowa dla osób szkolących się i nie tylko, dla wszystkich zainteresowanych teorią psychoterapii, bo przecież mimo rozwoju neuronauki, takiej spójnej, uznawanej biopsychospołecznej teorii psychoterapii póki co nie mamy.

Pisząc o tej książce pomijam świadomie omawiany w niej konflikt między chrześcijaństwem a selfizmem – konflikt w dużej mierze nieuleczalny. Rzecz w tym, że chrześcijanie z natury swojej religijności są bliżej czynników realnie leczących w psychoterapii, a nie koncentrują się wokół specyficznego blichtru światopoglądowego, jakim psychoterapia od czasu do czasu promienieje.

str. 59
(…) istnieją sensowne dowody na to, że psychoterapia i poradnictwo przynoszą korzyści znacznej liczbie osób, które się do nich uciekają. Jednakże korzyści nie są uzależnione od podstaw teoretycznych danej terapii. Nie wydaje się bowiem, aby miało duże znaczenie to, czy terapeuta jest freudystą, neofreudystą, zwolennikiem Junga, psychologii humanistycznej czy reprezentuje podejście eklektyczne. Rezultaty badań wyraźnie wskazują, że korzyści z psychoterapii mają źródło w czynnikach obecnych we wszystkich rodzajach terapii. Najistotniejsze z nich to zaangażowanie klienta w terapię oraz pozytywne wsparcie, jakiego klientowi udziela terapeuta, poparte jego zdolnością (często pochodzącą z doświadczenia) łagodnej poprawy zaburzonego myślenia pacjenta i ułatwiania pozytywnych zmian.