Ani mroki Średniowiecza tak mroczne, ani światłość Nowego Oświecenia taka jasna… Do postawienia takiej tezy doprowadziło mnie przekonanie, że zwycięzcy, zarówno militarni, jak intelektualni, dokonują zawsze deinterpretacji, czy też reinterpretacji przeszłości, mając na względzie swoje własne interesy propagandowe. Reinterpretacja prowadzona jest z zasady w duchu „toto” – stwierdzeń ostatnich, określających całość, przekreślających tezy cząstkowe i spychających je do niepamięci. A że czasem prawdy typu „pars” wracają i ponownie dochodzą do głosuii, to już inna historia, należąca do innych triumfatorów.
Pars pro toto – wersja uczciwa
Pokusa stara jak świat. Myślenie ludzkie jest siłą rzeczy fragmentaryczne, badanie cząstkowe, ale ambicja może tyć totalna, czyż nie? Dla psychiatry pierwsze z brzegu przykłady biorą się z psychiatrii. Człowiek jest istotą biopsychospołeczną, co do tego nie ma sporów, ale jak to zrealizować w badaniach naukowych w psychiatrii i przy opisie ich wniosków. Psychoanaliza jest najmniej społeczna, bardziej psycho i śladowo bio, ale triumf psychoanalizy był i do pewnego stopnia nadal jest totalny – oto wiedza, która wreszcie odsłoniła ostateczny obraz działania ludzkiej psychiki! Trzymając się dalej psychiatrii – podejście systemowe, które ma najwięcej z psychologii społecznej, trochę psycho i prawie nic z bio, to również okazja do triumfalizmu – oto wiedza, która wreszcie odsłoniła ostateczny obraz działania ludzkiej psychiki zanurzonej w środowisku rodzinnym i społecznym! Naukowcy uwielbiają rewolucje naukowe, twórcy epokowe przełomy, pisarze książki niepowtarzalnie wiekopomne, itd., itd. Płynie to wprost z biopsychospołecznej natury człowieka, o której coraz więcej wiemy, ale nie wszystko. Po prostu ludzka słabość. Pisze o tym Michał Helleriii: Nie ulega wątpliwości, ze jednym z najsilniejszych ludzkich intelektualnych instynktów jest instynkt dążenia do całkowitej (by nie użyć słowa: absolutnej) pewności.
I co w tym złego? Próżność jest odrobiną przyprawy do ludzkiej pracowitości i talentu. Pod jednym wszakże warunkiem, gdy horyzont myślenia, badania i działania jest uczciwie zakreślony. Co to znaczy? Kiedy człowiek szuka prawdy. Odważyłem się tak napisać, słysząc już zgiełk głosów krzyczących, co to jest prawda, jaka prawda, po co prawda, ale chciałbym się znowu odwołać do książeczki Hellera i odesłać ich nie do wszystkich diabłów, lecz do tejże lekturyiv. A więc wybaczmy próżność typu „toto” tym, którzy uczciwie dążyli i dążą do całkowitej pewności w zakresie swojego poznania.
Ale co z tymi, którzy takich motywacji wcale nie mają, a mimo to rozsnuwają przed nami „toto”-perspektywy?
Pars pro toto – wersja nieuczciwa
I tu wnikamy w problem Nowego Oświecenia. To bowiem rozpoczyna się w epoce naznaczonej postmodernizmem (tyle prawd, ilu ludzi, którym chce się je głosić) oraz powszechnym upodobaniem mediów elektronicznych (rację ma ten, kto jest w nich mocniej reprezentowany). Epoka ta odchodzi od żmudnego dociekania prawdy i równie żmudnego klasyfikowania jej w kategoriach „toto” albo „pars”. Liczy się tylko „toto”, a wszelkie kontrdowody i kontrwnioskowania siłą przewagi medialnej muszą zostać zrównane z poziomem „pars”, a czasem – mówiąc współczesnym żargonem – muszą zostać „zaorane”, czyli usunięte. Nie wiem wprawdzie, czy twórcy terminu brali pod uwagę jego pojemność znaczeniową – w końcu z zaoranej gleby wyrastają młode rośliny, które chcąc nie chcąc określają, czy też wyrastają w prawdę. Nowe Oświecenie trwa jednak tylko tu i teraz, liczy się totalna racja tu i teraz.
Nikomu nie przychodzi do głowy, że kadencja polityczna oznacza tylko „pars” w długim ciągu kolejnych kadencji, które powinny prowadzić w stronę horyzontu dobrobytu ludzi i społeczeństw, w kierunku horyzontu znacznie bardziej odległego niż czas trwania kadencji.
W czasach Nowego Oświecenia nikomu nie przychodzi do głowy, że reklama to tylko „pars” w długim łańcuchu zmieniających się dóbr, produktów i usług zmierzającym do horyzontu prawdziwego usłużenia i zadowolenia ludzi i społeczeństw. Reklamowa prezentacja produktu to przemocowe oddziaływanie mające na celu jego totalne uprawomocnienie, chociaż przy zachowaniu zdrowego rozsądku z góry wiadomo, że każdy produkt stanowi tylko „pars”. Zdrowy rozsądek można zagłuszyć za pomocą odpowiednich figur retorycznych, np. ulubionym słowem ostatnich lat – „generacja”, które medialnie wzmacniane tysiącami powtórzeń prowadzi np. do tego, że pacjent pyta, czy wypisywany mu na recepcie lek jest na pewno lekiem nowej generacji. Oczywiście kwestia ta w świetle okoliczności medycznych i wiedzy farmakologicznej jest drugorzędna, ale liczy się totalitarne tu i teraz sprzedaży, a nie rozumu.
W czasach Nowego Oświecenia rzadko komu przychodzi do głowy, że badania naukowe mogą być tak dalece sponsorowane, że kwestia prawdy staje się w nich niekiedy czynnikiem sprzecznym z intencjami sponsora. Niekiedy także czynnikiem sprzecznym z intencjami ideologa, jeśli to ideolog takie badania inspiruje. Nie chciałbym prezentować się tutaj jako jakiś wyjątkowo naiwny idealista, bo nauka nie raz i nie dwa ulegała ideologiom, co mógłbym wykazać choćby na gruncie psychiatrii, rzecz w tym, że ideologia nie jest równa ideologii, co psuje też estetyczny klimat Nowego Oświecenia. Co do przemocy słownej w tej dziedzinie, to nauka także nie jest od niej wolna – choćby takie modne słowo, jak „paradygmat”, które obwieszcza przełom, czy też rewolucję naukową („toto”) na ogół w kwestiach tak dalece wątpliwych, że i nad przyznaniem im waloru „pars” można by się wahać.
Po wypowiedzeniu tak wielu słów, które mogą dawać okazję do krytyki, nie pozostaje mi nic innego, jak brnąć już do końca. Otóż w młodości czytając książki Stanisława Lema napotkałem w nich, jak pamiętam, również troskę o horyzont ludzkiego poznania. Lem nie trudził się nad pojęciem prawdy, tylko konstatował, że wiedza ludzka rozwija się po okręgu we wszystkich możliwych kierunkach, ale tematy istotne, czyli zmieniające paradygmaty naukowe, nie są rozłożone na tym okręgu równo, tak więc nie wiadomo, w którym punkcie okręgu intensywnie pracować, a w którym chwilowo dać sobie spokój. Wyrażał również troskę o to, że równomierny rozwój wiedzy w kierunku okrężnym od punktu centralnego zostanie zahamowany przez brak odpowiedniej liczby badaczy. I tu przychodzi mi na myśl, że Nowe Oświecenie znakomicie poradziło sobie z tym problemem. Przyjmując zasady Nowego Oświecenia w każdym punkcie tego opisywanego tutaj okręgu znajdziemy jakieś totalnie ważne odkrycie, a badaczy i głosujących za nimi zwolenników nie zabraknie, póki istnieje facebook i twitter oraz dominujące w mediach społecznościowych maniery.
i Pinker Steven: Nowe Oświecenie. Zysk i S-ka, Poznań 2018.
ii Nie jest to miejsce, aby rozwodzić się nad losami naszej wiedzy o Średniowieczu, które przykryte jest całkowicie opowieścią o mroku i zacofaniu, a ile w tej wiedzy jest prawdy, ile propagandy „toto”, a ile zagubionych faktów „pars”, trudno ocenić, to było dawno. Osoby zainteresowane odesłałbym np. do książki Jacka Kowalskiego pt. Średniowiecze. Obalanie mitów. Podręcznik bojowy (Zona Zero, Warszawa 2019). Jej autor bojowo zmierzył się z kulturową archeologią Średniowiecza, ukazując rozmaitości, które nijak nie wpisują się w obszary mroku i zacofania.
iii Heller Michał: Moralność myślenia. Copernicus Center Press, Kraków 2017 (dodruk).
iv Skoro w mej głowie pojawia się treść autocenzurująca w odniesieniu do słowa „prawda”, którego pragnę użyć w potocznym sensie, to może w istocie sens potoczny nie jest już wcale potoczny, a potocznym stał się sens postmodernistycznej prawdy niedookreślonej. W dyskursie współczesnym pojawia się coraz częściej wyróżnik sugerujący na ogół z konotacją pejoratywną, że jakaś idea ma charakter „populistyczny”. Chciałem zatem odwołać się do populistycznego znaczenia słowa „prawda”, które – jak może się okazać – wcale nie jest populistyczne… W tej sprawie polecam rozdział 5 pt. Śmierć prawdy w książce Wojciecha Roszkowskiego noszącej tytuł: Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej (Biały Kruk, Kraków 2019, str. 183 i n.).