Sądziłem, że mowa będzie o transhumanizmnie H+, obecnym pod tym hasłem w mojej głowie jako ruch drugiej połowy XX wieku, ale autor książki lokuje transhumanizm znacznie szerzej, obejmując tą nazwą wszelkie ideologie stawiające sobie za cel samozbawienie człowieka. Książka kierując się tym soteriologicznym rozumieniem transhumanizmu omawia takie historyczne fenomeny jak rasizm, eugenikę, hitleryzm i stalinizm, handel narządami ludzkimi, modyfikacje genetyczne, a także kanibalizm służący usprawnianiu ciała żyjących ludzi. Dopiero od strony 246 omawiany jest transhumanizm H+, jak tego oczekiwałem, nie kojarząc tak szeroko. To pierwsze, czego się nauczyłem: transmanizm ma starsze korzenie niż współczesne zaczadzenie cybertechnologią i jej możliwościami.

Po drugie wynika z tej książki – tak samo dla ludzi wierzących, jak dla agnostyków i ateistów – że chrześcijaństwo jawi się na tle szeroko pojmowanego transhumanizmu jako przystań racjonalizmu. Na dowód posłużę się fotocytatem z omawianej książki, str. 304:

Powyższego cytatu komentować nie będę, choć instynkt psychiatry może się tu wzbudzać, ale powściągliwe, opanowane traktowanie technologii w chrześcijaństwie jako daru służebnego, a nie prometejskiego, jest prawdziwą ostoją zdrowego rozsądku, a komentarze autora z tej perspektywy są cenne zwłaszcza dla ludzi, którzy chrześcijanami się nie określają.

Książka jest ładnie złożona z wyrzuceniem podtytułów rozdziałów na boczny margines i z zastosowaniem przypisu dolnego, a nie końcowego. Zapewne gusta w tej sprawie mogą być różne, ale przypis dolny jest wygodny i pozwala czytać bardziej płynnie, a gdyby był jeszcze powtórzony w jakimś skorowidzu rzeczowym albo bibliograficznym na końcu, to mielibyśmy do czynienia z wydaniem luksusowym. Strona jest nieco ciasna, brakuje jej światła między szpaltami, ale to można uznać za moje kapryśne dążenie do luksusu, natomiast słabość korekty nie ma już z luksusem nic wspólnego – literówek jest stanowczo za dużo, co zaskakuje, gdyż autor wykazał się niezwykłą starannością do doborze źródeł. Bibliografia jest rzeczywiście obszerna i odsyła do niezwykle ciekawych publikacji.

Obok sensu ogólnego, na który starałem się zwrócić uwagę z najbardziej lapidarnej formie, książka przynosi dziesiątki, jeśli nie setki faktów, na które ktoś zajmujący się czymś innym, w prosty sposób by nie natrafił. Kto z Państwa wie, na których uczelniach w Polsce można podjąć studia neuroinformatyczne zajmujące się m. in. interfejsami BCI – mózg-komputer? Kto z Państwa wie, co to jest verichip firmy Applied Digital Solutions i czym by się on różnił od chipów zastosowanych w roku 1991 w czasie wojny w Zatoce Perskiej u amerykańskich żołnierzy w ramach projektu „chip Rambo”? Na czym polegał program Kid Scan w stanie Arizona? Kto wie, czym zajmuje się kulturomika? Co właściwie dzieje się w PlanIT Valley w Portugalii?

Ekstaza cybertechnologiczna trwa, ale mimo to ufam, że czasy postczłowieka nie nadejdą. Bać się nie trzeba, ale czytać warto.