Francuskie przysłowie „les extrêmes se touchent”, które mówi w wolnym tłumaczeniu, że skrajności się spotykają (a właściwie dotykają) jest niepokojące, a w każdym razie wymaga sporego namysłu. No bo co ma wspólnego kolor czarny z kolorem białym, co ma wspólnego dobro ze złem, a postęp ze wstecznictwem? Jak to bywa w życiu, psychiatrzy uczą się od swoich pacjentów, więc i tego z biegiem lat się nauczyłem. I nie chodzi wcale w wariant najprostszy w chorobie afektywnej dwubiegunowej, w której mania styka się z depresją, w przypadku szybkiego cyklu zmian afektywnych może to następować nawet w ciągu tej samej doby, ale o bardziej skomplikowane zjawiska dotyczące rozwoju postaw osobowościowych, w których dynamika “wszystko albo nic” wcale nie jest rzadkością wśród przeżyć spotykanych u pacjentów. Nauczyłem się również, że nic dobrego z niej nie wynika. Widziałem wielokrotnie, że szarość – ktoś inny powie, że zmieniająca się wielokolorowość – ma wyraźną przewagę nad jednostajną bielą lub czernią, zwłaszcza gdy te występują zawsze naprzemiennie.

W roku 1979 ukazała się książka pod tytułem Der Gotteskomplex, której autorem był znany niemiecki psychiatra, filozof i psychoanalityk o niebanalnym życiorysie – jeśli można się tak wyrazić – Horst-Eberhard Richteri (1923-2011). Wcielony do Wehrmachtu zaraz po maturze w 1941 roku zdezerterował w roku 1945 ukrywając się w górskiej chacie alpejskiej, gdzie zatrzymali go żołnierze armii francuskiej i osadzili w więzieniu jako niesłusznie podejrzanego o konspirację w podziemnych jednostkach niemieckich Werwolfii. Przeżycia wojenne w tak młodym wieku musiały niewątpliwie wycisnąć piętno na osobowości Richtera, który stał się w powojennych Niemczech znaczącą figurą ruchu pokojowego, krytykowanego w późniejszych latach za nadmierną uległość wobec wpływów propagandy sowieckiej. Ale to Horst-Eberhard Richter napisał książkę pod znamiennym tytułem – Kompleks Pana Boga.

Dowodzi w niej, że nowożytny postęp naukowo-techniczny wiąże się z radykalnym odrzuceniem ludzkiej niemocy (bezsilności), która miałaby charakteryzować stulecia wcześniejsze. A więc w miejsce niemocy coraz większe w ostatnich stuleciach poczucie siły, a nawet wszechmocy wyrażanej przez wiedzę naukową i postęp. Nie wchodząc tu w historyczną i socjologiczną analizę i ocenę realnych sił i słabości kolejnych epok historycznych, nie sposób przeoczyć tego, co przynoszą naocznie ostatnie dekady – fascynację nauką, technologią i postępem w wymiarze bliskim religijnemu, dość przykładowo wspomnieć znane wyczyny intelektualne i propagandowe Klausa Schwabaiii.

Czterdzieści lat temu Horst-Eberhard Richter zauważył, że cywilizacja waha się między poczuciem niemocy a wszechmocy, między poczuciem bezsilności a nieograniczonej siły i ten właśnie kompleks przeciwieństw, które wymazują realność, gdyż ta nie jest ani skrajnie taka, ani skrajnie taka, nazwał kompleksem Pana Boga – brak zgody na przejawy słabości i wprost obsesyjne dążenie do siły, wszechmocy i panowania.

Kompleks Pana Boga prowadzi zdaniem Richtera do poważnych zaburzeń w przebiegu cyklu życia i cyklu rozwoju osobowości człowieka. Każda faza życia nie jest już harmonijnie powiązana z pozostałymi i nie stanowi swoistej całości, lecz staje się oczekiwaniem na wszechmocną, nieskończoną realizację, która może się pojawić w przyszłości. Dzieciństwo samo w sobie nie ma znaczenia, jest tylko oczekiwaniem na sukcesy dorosłości, dorosłość oczekiwaniem na coraz to większe sukcesy i późniejsze osiągnięcia, a starość niepotrzebnym okresem bólu po niespełnieniu i okresem powrotu do słabości, śmierć w żadnym wypadku nie stanowi zwieńczenia i pozostaje w totalnej sprzeczności z dążeniem do wszechmocy. Indywidualne życie samo w sobie nie ma sensu, pozostaje co najwyżej przyczynkiem do życia społeczeństwa, którego końcowym zadaniem jest uzyskanie kiedyś totalnego panowania nad wszystkim. Kiedyś w przyszłości tak, ale nie tu i teraz, chociaż tu i teraz toczy się życie każdego. Życie każdego przypomina trochę ruchy chomika w kręcącym się bębenku, bo każdy kolejny obrót może przynieść szczyt i więcej mocy. Nie ma szans na pogodzenie się ze sobą i z chwilą teraźniejszości.

Czterdzieści lat później mamy niczym w powieści SF płatne wyskoki na kilka minut w przestrzeń kosmiczną, pogardę dla ludzkiego ciała używanego jakby było blokiem rysunkowym dla tatuażystów, chęć pozbycia się go w ogóle w myśl założeń transhumanizmuiv, chęć pozbycia się płci lub jej zmiany, wyrażającą się w lawinowej epidemii potrzeb transseksualnych u nastolatek i nastolatkówv, powszechną afirmację kulturowego dziecka , upadek roli rodzica, upadek roli mężczyzny i projekt zasiedlenia Marsa po odpowiedniej modyfikacji ludzkiego genomu…

Richter nie zakłada powrotu do teokracji, a ratunek widzi w pogodzeniu się z kolistością cyklu życia oraz w rozwiązywaniu konfliktów społecznych – konfliktu między ludźmi starymi a młodymi, między kobietami a mężczyznami, między rodzicami a dziećmi, między zwolennikami wojny a zwolennikami pokoju… Trzeba mu przyznać rację, chociaż wykonalność tych projektów budzi wątpliwości, a Richter nie oszczędza też fantazji o wszechmocy zawartych w teoriach psychoanalizy i psychoterapii. Czy można zaproponować coś więcej?

Jeśli mógłbym coś proponować w oparciu o własne doświadczenie, to radykalną drogę środka. Umysł ludzki bardzo słabo operuje kategoriami nieskończoności i nicości, wszystkiego albo niczego. Myślenie i działanie pojawia się tam, gdzie jest część, gdzie jest coś. Nauka tworzona jest na fragmentach przyrody i dopiero z tych fragmentów budowane są szersze obrazy. Każdy z nas jest kimś – ani idealnie doskonałym ani całkowicie bezwartościowym. Fragmentarycznie można sporo rzeczy zmieniać i naprawiać, globalnie nigdy to nie wychodzi, czego mamy liczne dowody w historii. Po odrzuceniu ekstremów zaczyna się realistyczna praca nad osobowością, w której prawie zawsze można odkryć coś pięknego, co wcale nie musi być najpiękniejsze, coś twórczego na skromną miarę i coś w dobrego, ale w granicach naszego kontaktu – kontaktu psychiatry z pacjentem.

Skoro mowa tutaj o kompleksie Pana Boga, to proponowałbym oddać też moment namysłu Panu Bogu. Z braku wiedzy teologicznej nie pretenduję tutaj do wypowiadania się, ale jedno pytanie jest uderzające: na czym polega boska wszechmoc? Jaka jest natura wszechmocy Pana Boga w Nowym Testamencie? Czy to jest ta sama wszechmoc, o której śnimy nasz cywilizacyjny sen?

Przypisy

i https://de.wikipedia.org/wiki/Horst-Eberhard_Richter

ii https://pl.wikipedia.org/wiki/Werwolf

iii https://iris.edu.pl/minirecenzja-klaus-schwab-czwarta-rewolucja-przemyslowa-wydawnictwo-studio-emka-warszawa-2018-ksiazka-powstala-dzieki-wsparciu-i-we-wspolpracy-z-firma-doradcza-deloitte/

iv https://iris.edu.pl/minirecenzja-andrzej-zwolinski-ks-transhumanizm-wydawnictwo-monumen-poznan-2018/

v Marianowicz-Szczygieł Agnieszka: Zaburzenia tożsamości płciowej u dzieci i młodzieży -ujęcie psychologiczne. Geneza, czynniki ryzyka, rokowania, profilaktyka. W: Kmieciak Błażej (red.): Między chromosomem a paragrafem. Transseksualizm w ujęciu prawnym, społecznym i medycznym. Wydawnictwo Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, Warszawa 2021.