Wstęp
Jedną z inspiracji do sformułowania poniższych refleksji była lektura książki Katarzyny Bondy pt. „Krew w piach”. W największym skrócie – mężczyzna rozkochuje w sobie kobiety (prowadząc równolegle kilka czy nawet kilkanaście romansów) po to, aby przynajmniej niektóre z tych kobiet wykorzystać, zabić, przejąć majątek. Udowodniono temu człowiekowi 3 morderstwa. Jak to się stało? Jak dojrzałe, często doświadczone życiowo kobiety, dały się tak oplątać, często mając świadomość, że są oszukiwane, okłamywane? Jeśli ktoś zechce znaleźć przynajmniej częściową odpowiedź na te pytania, zachęcam do lektury książki. Ja, w swoich rozważaniach, będę starał się odwołać przede wszystkim do pewnych uniwersaliów. Bowiem psychopatę możemy spotkać wszędzie, to może być osoba, która chce z nami nawiązać relację osobistą, to może być nasza koleżanka/kolega z pracy, to może być nasz przełożony, polityk na którego głosujemy. I z reguły, we wszystkich tych relacjach jesteśmy w niebezpieczeństwie. Oczywiście nie zawsze padniemy ofiarą morderstwa, ale ryzyko stania się ofiarą, ofiarą kłamstwa, przemocy, zastraszenia etc. jest wysokie. Intencją tych rozważań jest po pierwsze wskazanie jak rozpoznawać zachowania psychopatyczne, a po drugie jak sobie z nimi radzić, czy to samodzielnie, czy we współpracy z innymi. Jest to o tyle ważne, że jeśli będziemy w stanie rozpoznawać i radzić sobie z psychopatami, zwiększymy szanse na ochronę nas, naszych bliskich, naszych wspólnot, przed nieraz bardzo poważnymi konsekwencjami działania takich osób.
Kim jest psychopata?
Z jednej strony moglibyśmy odwołać się tutaj do jakiejś klasyfikacji medycznej (DSM-5 czy ICD-11), ale nie o to, jak mi się wydaje, chodzi. Nie chodzi o teorię, ale znalezienie praktycznych, użytecznych słów do opisu tych bardzo nieraz trudnych osób, relacji. Psychopata to człowiek, który z pewnych powodów, czy to takich o charakterze biologicznym, czy częściej o charakterze psychospołecznym, nie wykształcił w sobie zdolności do empatyzowania z otoczeniem w wystarczającym stopniu. To oznacza, że cierpienie innych nie tylko nie powoduje w nim dyskomfortu, ale często wręcz sprawia satysfakcję. Wyrządzenie krzywdy innej osobie nie skutkuje poczuciem winy, raczej jest dowodem siły, władzy, potwierdzeniem własnej skuteczności. To człowiek, który używa innych ludzi do realizacji własnych celów, ale potem się z nimi nie liczy, nie odczuwa potrzeby wdzięczności. Jest bezwzględny, postępuje zgodnie z zasadą, że cel uświęca środki, przy czym cel który przed sobą stawia jest najczęściej celem powiązanym z osobistą korzyścią. Nie liczy się też z odległymi konsekwencjami swoich działań, nie rozumie, że „jaką miarą płacisz, taką ci odpłacą”. Wierzy, że konsekwencje go ominą, że zawsze się da kolejny raz oszukać, okłamać, uniknąć odpowiedzialności. Jego doświadczenie życiowe podpowiada, że skoro tyle razy się udało…
Psychopaci (kobiety rzadziej przejawiają tego typu zachowania, chociaż oczywiście też mogą u nich wystąpić) mają inklinacje do takich wartości jak władza i pieniądze, które często są rozumiane jako wartości absolutne, czyli, że nie ma nic ważniejszego niż one. Są przekonani, że uzyskując je, poprawią swoją sytuację, zapewnią sobie bezpieczeństwo, wygodę, wzmocnią poczucie własnej wartości, „będą kimś”.
Są tacy w dużej mierze w wyniku swoich doświadczeń życiowych, braku bliskości, zaufania, doznania miłości, która opiekuje i troszczy się, ale też stawia granice i wymaga. Upraszając można zarysować dwa zasadnicze scenariusze – bezwzględności i okrucieństwa, które zostały uwewnętrznione, albo bezkarności i braku zasad, które nie zostały uwewnętrznione.
Po czym rozpoznać psychopatę?
Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że często nie jest to łatwe. To niekoniecznie opryszek z tatuażami i bejsbolem w ręce. Tak jak mamy HFA – wysoko funkcjonujących alkoholików, tak samo, może nawet częściej, mamy wysoko funkcjonujących psychopatów. Są inteligentni i świetnie wiedzą , że napadanie kogoś na ulicy to ryzykowna i często mało opłacalna forma uzyskiwania korzyści. Umieją się maskować i zwłaszcza na początku znajomości są uprzejmi, mili, czy wręcz ujmujący, ba, uwodzący. I to może powinien być pierwszy dzwonek ostrzegawczy, nieadekwatność w chęci uzyskania czyjejś uwagi, życzliwości. Czyjeś nadmierne staranie może oczywiście wynikać także z innych przesłanek niż psychopatia – niepewności, obniżonego poczucia własnej wartości, lęku. Ale bierzmy pod uwagę także scenariusz, że ktoś nam nadskakuje, po to aby nas omotać, a potem użyć.
Drugim, bardzo istotnym kryterium, jest to, jak ktoś reaguje na odmowę, na, mówiąc językiem terapeutycznym „odmowę gratyfikacji”, czy też „frustrację oczekiwań”. Jeśli spotykamy się wtedy z agresją, próbami zastraszenia, szantażem, grożeniem zemstą, itd., to jest wysoce prawdopodobne, że mamy do czynienia z psychopatą.
Po trzecie miejmy świadomość, że psychopaci są naprawdę sprawni w rozeznawaniu naszych słabych punktów, np. niezaspokojonych potrzeb. W to na przykład trafiał Krwawy Tulipan – w niezaspokojoną potrzebę miłości, bliskości, spełnienia seksualnego samotnych kobiet. Dawał im coś, często bardzo dla nich atrakcyjnego, a potem, jak już przynęta chwyciła, mógł w zasadzie robić z tymi kobietami co mu się żywnie podobało. Innymi słowy, jeśli ktoś nam coś obiecuje, ba, daje, łatwo i pozornie bez starań, wysiłków, czy próśb z naszej strony, to też powinno nas zachęcić do ostrożności w myśl zasady, że nie ma darmowych lunchów.
Po czwarte – kłamstwo. Każdemu zdarzyło się skłamać, nieprawdaż? No prawdaż. Tylko tutaj mamy do czynienia nie z pojedynczym kłamstwem, którego potem się wstydzimy, za które przepraszamy i którego skutki staramy się naprawić. Tutaj chodzi o cały system kłamstw. Kłamstw wielopiętrowych, kłamstw seryjnych (kłamstwo sto razy powtórzone…), kłamstw gdzie dochodzi do zupełnego odwrócenia znaczeń, gdzie kłamca, tych, którzy próbują go zdemaskować, oskarża o kłamstwa. Kłamstw, które tak zamazują, zasłaniają rzeczywistość, tworzą tak mętną wodę, że większość osób traci siłę, wiarę w to, że w ogóle da się odróżnić prawdę od fałszu. A w mętnej wodzie, jak wiadomo, najłatwiej ryby łowić…
Po piąte słowo klucz – „manipulacja”. To coś więcej, niż zwykłe kłamstwo, to kłamstwo zindywidualizowane, skonstruowane tak, aby np. przerzucić odpowiedzialność, przykryć temat, odwrócić uwagę, wciągnąć w system kłamstw, uwikłać kolejne osoby, np. poprzez wiedzę o ich słabościach. To często nie całe kłamstwo, ale coś, co zawiera elementy prawdy, jest taką pół- czy ćwierć prawdą. Coś, co nie wystarczająco zorientowanym pozwala uwierzyć, że tak – „to się zgadza, to widocznie ten ktoś ma rację także w pozostałych kwestiach”. Celem ostatecznym jest sprawienie, aby inni byli mi posłuszni i realizowali moje cele, nawet jeśli jest to sprzeczne z ich wartościami czy żywotnymi interesami.
Wreszcie, zarządzanie emocjami – złością, nienawiścią, lękiem, ukierunkowywanie ich tak, aby to było dla mnie użyteczne. Nie dla wspólnoty, nie dla państwa, ważne jest ja, mój, moje, które oczywiście może używać narodowych, czy innych emblematów ale tylko jako dekoracji do realizacji własnych, osobistych celów – wywarcia zemsty, poniżenia, wyrażenia pogardy, wzbudzenia poczucia winy.
Co robić?
We własnym zakresie
Po pierwsze zdawać sobie sprawę z zagrożenia. To naprawdę nie zabawa, możemy zostać pozbawieni pieniędzy, dobrego imienia, wolności, zdrowia a bywa, że i życia. Żeby poszerzyć kontekst o kolejne dzieła literatury czy sztuki wystarczy wspomnieć filmy: „Dług” czy „Siedem”, Makbeta, Hamleta, jako przykłady bardzo długiej listy pozycji, które mogą nas ostrzec, uświadomić, pokazać możliwe konsekwencje.
Po drugie zachować spokój. Zachować spokój to nie znaczy nic nie robić, tylko oznacza działać w sposób przemyślany, nie impulsywnie. Psychopaci starają się wyprowadzić nas z równowagi psychicznej, sprawić aby pokonał nas lęk, albo żeby złość wyrwała się nam spod kontroli, a wtedy oni świetnie poradzą sobie w roli ofiar żądających sprawiedliwej kary (tu polecam „Przylądek strachu” ze świetną rolą Roberta de Niro).
Po trzecie mieć plan, co mam zrobić w kolejnych minutach, godzinach, dniach tygodniach… ze świadomością, że odzyskiwanie wolności, czy poczucia bezpieczeństwa to często długotrwały proces, gdzie czas uwalniania się – jest jakąś funkcją czasu zaangażowania w relację.
Po czwarte uwierzyć w siebie, zrzucić ze swoich ramion i wyrzucić ze swojego umysłu efekty różnych psychopatycznych działań – uwolnić się od patologicznego poczucia winy, odkryć swoją godność, swoje prawa, zmniejszyć ekspozycję na psychopatyczne zachowania, oczyścić się.
Po piąte odkryć swoją własną decyzyjność, własną siłę. My naprawdę sporo możemy, jeśli podejmiemy właściwe decyzje, oprzemy się manipulacjom, postawimy granice – odważymy się powiedzieć „nie”. Często okazuje się, że psychopata traci nad nami władzę. Będzie wolał wybierać inne, słabsze ofiary.
Po piąte, bywa, że nie da się uwolnić samodzielnie…
Z innymi
Wiele poważnych zadań życiowych wymaga gry zespołowej, czy to w pracy, czy w życiu osobistym, gdy mierzymy się z trudnym wyzwaniem, potrzebujemy innych – ich wsparcia, doświadczenia, pomocy. Radzenie sobie z psychopatą, zwłaszcza wtedy, gdy jakoś poważniej zaangażowaliśmy się w tę relację, należy do takich właśnie wyzwań.
Często psychopata jak wilk, stara się oddzielić słabszą (w jego mniemaniu) sztukę, owcę od stada, żeby gdzieś na uboczu spokojnie ją zagryźć. Nie pozwólmy na to, szukajmy wsparcia innych, jak czujemy się zagrożeni, ale też dawajmy wsparcie innym, jak widzimy, że ktoś jest w niebezpieczeństwie.
Samo powiedzenie o tym, że jestem poddawany presji, zastraszany, szantażowany, że coś mi grozi w wielu wypadkach daje ulgę „już nie jestem z tym sam/a”. Łatwo jest złamać jedną kredkę, pięć już trudno. Dlatego też psychopaci, np. w sektach, często starają się odciąć osobę od jej zaplecza, od bliskich i zaufanych, przedstawiając ich w możliwe jak najczarniejszym świetle.
Jak człowiek wypowie coś, wiedząc, że jest życzliwe słuchany, to sprawia, że nie tylko mamy ulgę emocjonalną, ale wpadamy sami na przynajmniej częściowe rozwiązanie. Taki akt odwagi ma też taką funkcję, że skoro odważyłem się komuś powiedzieć, to może się też odważę na dalsze kroki, stawianie kolejnych granic.
W tym też inni mogą pomóc, patrząc z boku, widzą rzeczy, których my, uwikłani, nie widzimy. Mogą zapytać: „jak ty się możesz na to zgadzać?”. Możemy sobie w ten sposób uświadomić, że nasza niezgoda jest w ogóle możliwa (wcześniej tak się daliśmy zmanipulować „dobrem firmy, partii…”), że takiej szansy po prostu nie widzieliśmy.
Mogą podzielić się swoimi doświadczeniami, w końcu nie my jedni spotkaliśmy psychopatę i nie my jedni staramy się sobie poradzić w takiej sytuacji. Ich doświadczenia, ich sposoby radzenia sobie, ich historia mogą się okazać, przynajmniej częściowo, użyteczne.
Spośród nich, to co dla mnie okazało się użyteczne, to fakt, żeby stworzyć w swoim umyśle, w swoim życiu przestrzenie wolne od wpływu prześladowcy, żeby nie musieć o nim/niej cały czas myśleć, mówić. To trochę jak leczenie ze współuzależnienia.
Kończąc życzę, żeby nam się zdarzało spotykać takie osoby możliwe rzadko. Jednak, jak pożyjemy wystarczająco długo, na pewno jakieś spotkamy. Wtedy warto abyśmy wykorzystując nasze własne zasoby i korzystając ze wsparcia innych umieli sobie z taką sytuacją poradzić, nie tylko chroniąc siebie i swoich bliskich, ale zdobywając cenne doświadczenia życiowe, mogące potem służyć kolejnym osobom.